Pomiędzy vinaigre a vinaigrette
Efekt cieplarniany- wow?
Wszyscy o tym co dzień czytamy , słyszymy.
Media podrzucają nam tysiące obrazów na potwierdzenie zmian klimatycznych. Nagłych zmian klimatycznych które zaburzają nasze życie.
Wiem, truizmy. Banały. Jesień w lipcu a lato w lutym.
Doświadczamy dynamiki tego niesamowitego zjawiska w tempie nieporównywalnym do jakichkolwiek zmian epok klimatycznych dotąd. francuscy-winiarze-rozpalaja-swiece-by-uchronic-swoje-zbiory-przed-mrozem. To właśnie te niesamowite zdjęcia winnic przyciągnęły moją uwagę . Zatrzymały na moment w bezkrytycznej konsumpcji codziennych wiadomości. Ambiwalencja odczuć, gdzie estetyka i piękno obrazu winnicy rozświetlonej tysiącami ogrzewających świec nagle przegrywa z refleksją o tragedii ludzi tych winnic.
W końcu pojawiło się pytanie- czy to ja , maluczki i chwilowy mieszkaniec tej ziemi , mój pędzący konsumpcjonizm i wygodnictwo powoduje takie tragedie.
Może warto przy takich zdarzeniach się na moment zatrzymać . Skierować myśli w stronę poszukiwania maleńkich zmian w naszym codziennym zachowaniu. Nie myśląc długo np. przygotować płócienną torbę na zakupy zamiast zarzucać otoczenie plastikiem foliowych jednorazówek czy zanim zrobimy nowe zaopatrzenie lodówki należałoby zerknąć tam pierwej. Zlokalizować co ukryło się w kącikach i jak można to wykorzystać.
Te drobne myśli w temacie no waste może nie powstrzymają katastrofy. Nie zmrożą topniejących lodowców. Nie wpłyną na lato w lutym. Na pewno w mikroskopijnym stopniu spowolnią wszechobecny konsumpcjonizm.
Choć w tej maleńkiej skali dajmy sygnał samym sobie, że nie potrzebujemy aż tak wiele.
Winnice po horyzont
I tu pojawiły się wspomnienia . Winnice pełne owoców i ludzi . Był to czas gdy poziom mojej ciekawości świata przewyższał rozsądek. Wspomnienia pełne wrażeń. Promienie słońca rozgrzewające twarz, ciepłe muśnięcia wiatru i te winnice po horyzont.
Winnice pachnące dojrzałymi winogronami.
W poszukiwaniu pieniędzy właśnie przemierzałem rowerem stukilometrowy dystans aby pracować przy zbiorze winogron.
Każdy z moich przyjaciół zna moją trzyletnią przygodę z Francją. Dla wyjaśnienia warto przypomnieć że był to czas przed wejściem Polski do UE i aby pracować legalnie należało mieć pozwolenie – prawie nieosiągalne.
Małe miasteczka Południa wówczas, wczesną jesienią otoczone były kolorem lekko żółknących liści, zatopione w zapachu przejrzałych winogron.
Życie zmusiło mnie do zamieszkania w zamku
Każdy dzień zaczynał się podobnie. Orzeźwiające powietrze wczesnego poranka szczypało w dłonie przy kontakcie z wilgocią ścinanych kiści.
Dopiero gdy na pole winorośli wjeżdżał zapach kawy i domowych ciasteczek czuliśmy ciepło południa Francji. Wszyscy zbieraliśmy się wokół Madame Solange która przyjeżdżała z pełnym koszykiem dobroci.
W zgodzie z naturą
Tamten czas dał mi możliwość poznania czym jest życie w zgodzie z naturą. Czym jest uległość i szacunek do jej praw. To pory roku wyznaczały przez stulecia rytm dnia. Naturalne światło kierowało snem ,porannym budzeniem, czasem pracy. Tam nawet kawa była przywieziona w momencie gdy ludzie pracujący w winnicy nie muszą już walczyć z chłodem poranka.
Zachwycałem się przyzamkowym ogródkiem który był dumą Pani domu. To stamtąd pochodziła przeważająca część produktów na stole. Wystawne kolacje dla gości zamku zawsze były serwowane ze szczególnym naciskiem na pochodzenie warzyw.
Wino w kuchni
Moja ciekawość francuskiej kuchni spowodowała że z czasem zacząłem uczestniczyć w przygotowaniach posiłków dla nas i gości zamku. Poznawałem i uczyłem się nowości. Odkrywałem nowe horyzonty smaków. Jak wykorzystać nieznane mi warzywa a znajome np. pory, selery czy zwykłe pomidory zatrudniałem w innych rolach, nowych niż dotychczas znałem.
Kuchnia zamkowa to było miejsce gdzie po raz pierwszy zrobiłem prawdziwie francuski vinaigrette wzorując się na standardach obowiązujących przez wieki.
Podstawą vinaigrette jest ocet winny i oliwa. W tym miejscu muszę stanowczo podkreślić, że ocet winny nie ma poza nazwą nic wspólnego z octem spirytusowym. Ten drugi ma w kuchni zastosowanie tylko jako środek do mycia szyb. I jeszcze jedna uwaga: mianowicie jeśli używamy terminu “oliwa” to oczywiste jest , że jest to produkt zrobiony z oliwek , a nie z rzepaku, słonecznika itp. ( i też nie olej silnikowy).
“Oliwa z oliwek ” to masło maślane lub zawartość cukru w cukrze!
Tajemnice vinaigrette
Wiemy, że sos o owej zagmatwanej nazwie to typowy element francuskiej kuchni. Jest nieodłącznym przyjacielem francuskiego stołu zaraz po winie i wielofunkcyjnym wsparciem, podbiciem smaku.
-sałatka z użyciem wczorajszego makaronu– bardzo proszę
dlaczego nie?-sałatka z surowych pieczarek –
– wspaniała przystawka-sałatka z porów z gotowanym jajkiem .
Wszędzie tam głównym bohaterem jest nasz sos vinaigrette.
My wychowani w tradycji polskiej kuchni jesteśmy niestety bezwarunkowymi wyznawcami teorii: jeśli sałatka to majonez.
Sałatka z majonezem i sałatka z sosem vinaigrette to oddzielne narracje z dwóch róznych bajek.
Każda królewna: majonez i sos vinaigrette mieszka w innej wieży zamku.
Powracam znów do tematu octu winnego. Był to dla mnie magiczny produkt o nieodgadnionym pochodzeniu tak długo aż nie zostałem wysłany przez panią domu aby uzupełnić zapas.
Dziesiątki schodów kierujących mnie w czeluści piwnic zamkowych zdawały się nie mieć końca. Ku mojemu zdziwieniu znalazłem zwykłą ogromną butlę z owym octem winnym.
To było sedno tajemnicy – wino, które skwasiło się … tak po prostu. Należało je tylko chronić przed muszkami.I znów powrót do natury-
In vino veritas
Czas poznawania Francji , kuchni francuskiej zastosowań wina w kuchni francuskiej a i zwyczajów społecznych był ciekawym czasem w moim życiu.
Jestem pewien, że nieraz powrócę do tych wspomnień w kontekście kulinarnym.
Na koniec mam jedno przesłanie na dziś…mianowicie: –
Jeśli wino to i ocet winny
Róbmy w zaciszu domowym własny ocet winny z resztek wina i korzystajmy z jego walorów zdrowotnych i smakowych na przykład w kuchni przy wykonaniu domowego vinaigrette.
bon appetit
zdjęcia- Pixbay
Odsłony: 397